Te dostepne w sklepie, przesycone sa roznego rodzaju "ulepszaczami", co latwo sprawdzic, czytajac etykiety...czy wiecie, ze przy produkcji chipsow, plasterki blanszuje się w wodzie (często z dodatkiem chlorku magnezu lub chlorku wapnia oraz antyoksydantow). Zabieg ten pozwala na uzyskanie bardziej pożądanej barwy gotowego produktu oraz podobno - pozwala na zmniejszenie wchłaniania tłuszczu w czasie smażenia.....ja jednak - skutecznie odstraszona zawartoscia E w kazdym opakowaniu - postanowilam sama przygotowac mojej coreczce jej ulubiona przekaske (przynajmniej mam pewnosc, ze zostanie ona przygotowana tylko z ziemniakow).
Skladniki:
- 5 duzych ziemniakow
- olej do smazenia (pol litra)
- sol, pieprz, suszona papryka, swiezy tymian
Ziemniaki obieramy ze skorki i za pomoca obieraczki, kroimy je na cieniutkie plasterki. Plasterki zalewamy woda, zeby oplukac nadmiar skrobi (dzieki temu nie beda sie sklejac podczas smazenia - osobiscie nie robie tego zbyt dokladnie, bo Gabi lubi takie poklejone chipsy). Olej wlewamy do glebokiego garnka i podgrzewamy. Porcje plasterkow nalezy osuszyc przed wrzuceniem do garnka. Smazymy chipsy na zloty kolor (czesto mieszajac). Wyjmujemy lyzka cedzakowa i osaczamy z nadmiaru tluszczu na reczniku papierowym. Posypujemy ulubionym dodatkiem i gotowe! Smakuja pysznie, jednak charakteryzuja sie krotkim terminem trwalosci - nadaja sie do spozycia zaraz po przygotowaniu (wersja "na zimno" nie przypadla nam do gustu ....)
a ja myślę,że takie domowe to są nie tylko lepsze pod względem braku w składzie E-, ale też smakiem pyszniejsze:-)
OdpowiedzUsuń